W Tenochtitlanie

Od dwóch miesięcy jestem w Tenochtiltanie, w roku 1521... Niezwykła to podróż w czasie. Pisanie powieści jest wspaniałą przygodą, pozwala odwiedzać miejsca, których nie ma, rozmawiać z duchami, poznawać egzotyczne kultury, ich mity, mistycyzm, ale i emocje, nawet kraść ich sny, które stają się moimi snami. Od dwóch miesięcy śnię o Tenochtitlanie, towarzyszę bohaterom mojej książki - tym historycznym i fikcyjnym. Mam przed sobą stare mapy i przestrzenne modele nieistniejącego miasta. Na biurku piętrzą się relacje XVI wiecznych konkwistadorów i współczesne opracowania historyków, wieczory spędzam oglądając filmy o Cortesie, Montezumie, hiszpańskich podbojach, itd.
Pracuję nad powieścią zupełnie nową dla mnie samego. Narracja jest trzecioosobowa, czas i miejsce odległe. Tenochtitlan nie przetrwał, cudowne miasto na jeziorze z wielkimi piramidami, wiszącymi ogrodami, wyspami pełnymi kwiatów - zniknęło z powierzchni ziemi. Było to najbogatsze, najbardziej ludne (ok. 250 tys. mieszkańców), najlepiej rozplanowane, prawdopodobnie najpiękniejsze miasto XVI wiecznego świata, z którym nie mogła się równać żadna ze stolic ówczesnej Europy. Właśnie o upadku tego miasta będzie moja powieść. O upadku piękna i niezwykłej kultury, o ludziach, którzy zginęli zanim zdążyliśmy ich poznać, wymienić się wiedzą i doświadczeniami. Na motto do mojej nowej powieści wybrałem słowa Jean-Marie Gustave Le Clézio, francuskiego laureata literackiego Nobla: Milczenie indiańskiego świata jest dramatem, którego konsekwencji jeszcze nie zmierzyliśmy. Dramatem podwójnym, niszcząc bowiem kultury amerykańskich Indian, zdobywca unicestwił część siebie samego, część, której nigdy już nie będzie mógł odnaleźć. Napisałem ponad 200 stron, więc może to już dobry czas, by ujawnić nad czym pracuję i dlaczego tak rzadko odpisuję na Wasze listy. To dla mnie bardzo trudna praca, pomijając mnogość źródeł, pierwszy raz piszę tak duży tekst w trzecioosobowej narracji, w której nie czuję się najlepiej. Ta powieść będzie powstawać długo, kiedy ją skończę, zacznę ją pisać od nowa, bo wciąż nie jestem zadowolony z efektów. Chciałbym aby to była jak najbardziej współczesna opowieść o Tenochtitlanie, a to niełatwe zadanie. Chcę by czytelnik czuł zapach tego miasta, dotykał faktury tkanin, podziwiał detale architektury, rozumiał wybory zamkniętych w pierścieniu oblężenia mieszkańców. Moja historia przedstawi zaledwie 75 dni, nie będzie to relacja z konkwisty, lecz hołd dla umęczonego narodu. Taki przynajmniej mam cel.
Pozostaje też kwestia was, moich czytelników. Przyzwyczaiłem was do zupełnie innego typu literatury - sex, drugs & punk rock, a nie historie z zamierzchłych czasów. Wiem, że mam wobec was zobowiązanie i to mi sprawia największą trudność - jak napisać powieść o XVI wieku tak, aby ona była atrakcyjna dla was, a nie dla miłośników historii. Wiem, że w tej książce historia musi stanowić zaledwie tło teatru zdarzeń. Wy oceniać będziecie zawarty w niej ładunek emocji - musi być w niej miejsce na gniew, na miłość, na pożądanie.
Nie wiem, kiedy skończę moją wyprawę do Tenochtitlanu A.D. 1521 i nie wiem jakim z niej powrócę, bo takie podróże zmieniają człowieka. Magia pisania polega jednak na tym, że zmienia tylko na jakiś czas życie autora - do kolejnej powieści. Gdy będę już zadowolony z efektów mojej przygody chętnie podzielę się nią z wami - pełen niepokoju, jak przyjmiecie moją ucieczkę do zapomnianego świata.
rewelacja,uwielbiam ksiazki o tle historycznym, najbardziej te o wieku XVIII, złodziejka,duma i uprzedzenie, ojciec Goriot etc. Na pewno przeczytam Twoją. Pozdrawiam –
Jedno i drugie jest fascynujące:) A kto nie ryzkuje, ten nie wygrywa. Czekam z niecierpliwością:)
jeszcze długo…
yhm… pachnie magią
przeniesiesz nas w nieznany świat
pisanie przygodą jest, ale czytanie równie cudowne, no i o niebo łatwiejsze 
Tylko czytania trwa krócej i mniej męczy
Powiedzmy, że czytanie to jak wycieczka all inclusiv, nie trzeba samemu przecierać szlaku i ryzykować niebezpiecznych spotkań.