Zerwanie z nikotynowym nałogiem ma u mnie dziwny efekt – śnię jeden sen po drugim, w nocy czuję się jak w kinie Bardzo mi się to podoba. Sny są czasem straszne, czasem zabawne, trzy razy nawet trafiły się erotyczne, ale najważniejsze, że jest ich dostatecznie dużo, bym mógł powrócić do przerwanego pisania powieści „We śnie”. Bałem się już, że jak wiele innych rozpoczętych tekstów, tak i ten na zawsze pozostanie nieukończony. Ale może nie będzie tak źle. Pracuję teraz nad równoległym wątkiem w tej powieści, który ma nieco „gotycki” charakter, akcja dzieje się w mieście ze snów, w którym imiona ludzkie są ananimami: Miejscowi mówią na mnie Dis, co jest prawdopodobnie ananimem imienia Sid. Wszystkie imiona są tu ananimami, czytane na wspak odzyskują swój pierwotny sens. Choć jest mi obojętne jakim obdarzono mnie tu imieniem, nie mniej jakieś muszę mieć. Brak nazwy skazuje na nieistnienie. Po tych czterech zdaniach widać już, że to będzie zupełnie inna książka od „Xenny” czy „Melanży”. Równoległym wątkiem jest opowieść miłosna, także wkleję króciutki fragment: położyła głowę na moim ramieniu. Poczułem ciepło, cholerne ciepło, przed którym myślałem, że się obronię. Nic z tego. Jestem wobec niej bezbronny, jak się kolejny raz okazało. Położyła głowę i już mnie miała. Nerwy natychmiast przekazały impuls i poczułem ucisk w gardle. Nic nie powiedziałem. Nic nie mówiliśmy. Udawaliśmy, że nic się nie stało. Że ten dotyk nie znaczy nic. Że to dotyk przypadkowy Starałem się nie czuć zapachu jej skóry. Starałem się nie czuć jej oddechu na mojej szyi. Starałem się koncentrować na drodze. Prowadziłem samochód z dużą prędkością po oblodzonej szosie. Nie miałem opon zimowych. Szyby pokrywała lekka mgiełka pary.W tamtym mieście mówią na nią Zeni. Ale teraz jesteśmy u siebie. Jeżeli w ogóle istnieje jakiekolwiek „u siebie”. Jeżeli w ogóle jesteśmy MY . Świat snów i rzeczywistość przenikają się, tak że trudno czasami rozróżnić, co jest prawdą, a co złudzeniem.
Dość mam już trochę degenerackich wątków i odpowiadania na pytania w rodzaju: „czy ty też tyle pijesz, co twój bohater?”. Piję trochę mniej, bo tak dużo się nie da – książka to nie życie, niestety. Ale tak serio, to zabrałem się za pisanie nowej powieści, której dałem roboczy tytuł „We śnie”. Zero degeneracji, zero alkoholu, zero punk rocka Nawet nie ma tam zdrad i krętactw. „Just love”, można by powiedzieć, tyle, że kochankowie być ze sobą nie potrafią, no ale to stały motyw u mnie, sam nie potrafię z nikim być, to jak niby moi bohaterowie mieliby sobie z tym radzić? Książka bardzo ciepła, wręcz melancholijna (fuj, nie znoszę tego słowa), złożona ze snów, strzępów rozmów, zbliżeń i uników Równolegle staram się skończyć powieść „Disorder i ja”. Powieść degeneracką, zapowiadaną już od dawna, planowaną na styczeń 2009. Zostało mi zaledwie kilka stron do napisania by połączyć niektóre wątki, no a potem kilka miesięcy poprawiania… Mam nadzieję, że przed wakacjami całość będzie ukończona i „Disorder” wyjdzie w zapowiadanym terminie.To tyle wieści z frontu. Do zobaczenia na spotkaniach autorskich, zapowiada się tego w najbliższych miesiącach naprawdę sporo.
Najczęściej komentowane