Sylwester Zimon o „Złam prawo”
Tajemnicze zabójstwa na jednym z warszawskich osiedli stają się punktem wyjścia tej pokręconej historii, gdzie fabuła stanowi jedynie pretekst do przekazania typowych dla Gołębiewskiego poglądów.
Muszę przyznać, że trochę rozczarowało mnie nowe dzieło tego autora. Zapowiadana zmiana klimatu jest dość pozorna. Każda powieść Łukasza jest wariacją na jeden i ten sam temat, (miłości, dojrzewania, nałogów) z tym, że nieco zmienia się fabuła. Tutaj mamy swoiste novum – sensacyjną historię satanistycznego mordu i próbę odnalezienia mordercy. Wydaje mi się, że bohaterowie dążą do prawdy jedynie z nudów, bo tak naprawdę niewiele ich to obchodzi, a rozwiązanie kryminalnej zagadki i tak nic nie zmieni.
Jak zwykle znajdziemy to sporo, hm, erotyki. Autor w dość drobiazgowy sposób opisuje przygody miłosne z lat młodzieńczych, i tych bardziej dojrzałych, głównego bohatera – Krzysztofa. Na pewno przysporzy to wiele radości nastoletnim czytelnikom, dla których „sceny” to istotny składnik dobrej literatury.
Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że wszystkie książki Gołębiewskiego są nieco autobiograficzne. Ciężko mi to potwierdzić, bo nie znam autora, ale pewne wątki z jego życiorysu często się tu i ówdzie pojawiają.
Czwarta powieść Łukasza Gołębiewskiego niby wnosi coś nowego do stylu pisarza, ale prawdę mówiąc wszystko pozostaje po staremu. Spodziewałem się czegoś więcej. Jak dotąd, „Złam prawo” plasuje się najniżej w moim rankingu powieści tego pisarza.
Najczęściej komentowane