O „Bombie w windzie” w „Notesie Wydawniczym”
Ewa Tenderenda-Ożóg recenzuje "Bombę w windzie" w lutowym numerze "Notesu Wydawniczego".
Naczelna zasada „memento mori” („pamiętaj o śmierci”) nieustannie przypominała ludziom średniowiecza o przemijaniu. Właściwie żyli oni w nieustającej świadomości nietrwałości rzeczy i człowieka. Richard Burton, bohater powieści Łukasza Gołębiewskiego, dopiero uwięziony w samym centrum Londynu, zamknięty w szybie rozbitej prawdopodobnie w wyniku zamachu bombowego windy zaczyna odczuwać lęk przed samotnością, przed umieraniem. W ekstremalnych warunkach, pozostawiony sam sobie, bez nadziei i perspektyw dokonuje obrachunków. We własnych wspomnieniach występuje raz jako ekscentryk, żądny mocnych wrażeń i silnych doznań, z upodobaniem do zabawy i przelotnych romansów, a raz jako samotnik łaknący uczuć. Jego monolog jest docieraniem do własnego „ja”.
Autor strona po stronie umiejętnie dozuje, trudno nawet powiedzieć, że napięcie. Oferuje czytelnikowi coś jeszcze. Portretuje ludzką słabość, roztrzaskane wydawałoby się życie mężczyzny, piórkiem dobrodusznego, łagodnego satyryka.
Łukasz Gołębiewski, dziennikarz i krytyk literacki, autor takich powieści jak „Xenna – moja miłość”, „Disorder i ja” czy „Złam prawo”, nie byłby sobą, gdyby pomiędzy niewiarygodną opowieść o życiu Richarda Burtona, człowieka o wielu twarzach, nie umieścił odniesień do literatury współczesnej i nie wplótł punk rockowej melodii, która pobrzmiewa tu wyraźnie, wszak akcja książki rozgrywa się w Londynie – mieście punków.
Najczęściej komentowane