Nowa powieść Saramago
Czytelników „Baltazara i Blimundy” czy „Podwojenia” może zdziwić tempo akcji w nowej powieści portugalskiego Noblisty, ale też pamiętajmy, że Saramago ma w swoim dorobku książki niemalże przygodowe, jak choćby „Kamienna tratwa”. Ta ostatnia jest zresztą podobna do „Miasta białych kart” nie tylko pod względem fabularnym, ale też – niestety – równie przesycona polityką. Miejsce akcji nowej książki przywodzi inną powieść Saramago, niedawno zekranizowaną, „Miasto ślepców”, poruszamy się po tych samych ulicach, ale obywatele tym razem nie są tak ślepi jak poprzednio, tym razem zaślepiona jest władza. Każda z politycznych książek Saramago ma wspólny mianownik, lewicowy pisarz z lubością obnaża słabości demokracji, a „Miasto białych kart” jest przewrotną odwrotnością w gruncie rzeczy tych samych słabości, jakie wskazywał w „Mieście ślepców”. Kluczowym problemem jest brak możliwości sprawowania skutecznej kontroli nad nieposłusznym tłumem, ten z kolei chce jednak mieć prawo manifestowania potrzeb.
Przyznam, że nieco nachalna dydaktyka tej powieści nie przemawia do mnie, ale pod względem konstrukcji narracji, budowy zdań (nawiązującej do stylistyki komunikatu) i dialogów (łączonych w jeden ciąg słów i odczuć), jest to książka mistrzowska. Saramago dostał literackiego Nobla w pełni zasłużenie – za bogactwo języka, a nie za poglądy.
Kiedyś, przed laty, miałem okazję poznać Jose Saramago. Siedział znudzony przy stoisku swojego hiszpańskiego wydawcy podczas targów książki we Frankfurcie. Ja też się nudziłem, podszedłem zatem z dyktafonem i nagrałem krótką rozmowę. Następnego dnia Saramago dostał literacką nagrodę Nobla, to był początek października 1998 roku. Natychmiast spisałem rozmowę i posłałem ją do dziennika "Rzeczpospolita", którego wtedy byłem korespondentem z Frankfurtu, ukazała się w dzień po Noblu i był to jedyny na świecie wywiad wydrukowany bezpośrendio po werdykcie Akademii Noblowskiej. Miałem farta. Poszedłem potem spokojnie na konferencję prasową z Saramago, nabitą dziennikarzami, w jednej z sal frankfurckich targów – puścił do mnie oko, nawet nie notowałem, wywiad miałem już zesłany. Wywiad dla "Rzepy" lekko zmodyfikowałem, w rzeczywistości pod koniec zapytałem go – rozmawialiśmy przed ogłoszeniem nazwiska Noblisty – czy liczy po cichu, że może jutro to na niego trafi. Odpowiedział: "Portugalia miała jednego wybitnego pisarza, był nim Fernando Pessoa i on Nobla nie dostał. A ja wybitny nie jestem". Moim zdaniem jednak jest!
Poniżej zapis rozmowy, jaką wydrukowała 9 października 1998 roku "Rzeczpospolita".
Przyjechał pan do Frankfurtu nad Menem, żeby wziąć udział w dyskusji poświęconej dzisiejszej kondycji idei komunistycznej. Lata 90. przyniosły upadek komunizmu jako systemu politycznego i wielkie zmiany w Europie Środkowej i Wschodniej. Francis Fukuyama analizując te przemiany w swojej głośnej książce "Koniec historii" triumf demokracji i liberalizmu gospodarczego ogłosił jako zjawiska trwałe i ogólnoświatowe. A jak pan ocenia przemiany w postkomunistycznej Europie?
JOSÉ SARAMAGO: Nie żyłem nigdy w żadnym kraju rządzonym przez komunistów, nie mogę zatem odpowiedzieć, jakie rzeczywiście dokonały się w tych krajach przemiany – zwłaszcza jeśli mielibyśmy rozmawiać o przemianach natury społecznej, o zmianach w sposobie pojmowania przez ludzi ich sytuacji życiowej. Mogę natomiast panu powiedzieć, dlaczego uważam, że idee komunistyczne wcale, jak to się dzisiaj wielu osobom sprawującym władzę wydaje, nie należą do przeszłości, ale są cały czas aktualne i obecne w naszym świecie. Powiem nawet, że idee socjalistów są dzisiaj może bardziej dla nas ważne niż kiedyś. Może pan nie wie, ale do 225 osób należy ponad 40 procent światowych zasobów finansowych. I to jest właśnie cecha współczesnego kapitalizmu. Taka filozofia powoduje, że nasza planeta należy wyłącznie do ludzi bogatych, wszystko jest robione z myślą o ich wygodzie. Natomiast biedacy potrzebni są jedynie do tego, by pomnażać dochody najbogatszych elit. Postęp dotyczy tylko niewielkiej garstki ludzi, pozostali żyją wciąż w bardzo złych warunkach, a ich rola społeczna polega na tym, by dawać z siebie jak najwięcej dla tych, którzy i tak już wszystko mają. Dlatego twierdzę, że kapitalizm jest atrakcyjny wyłącznie dla bogatych.
Marks i Engels w "Świętej Rodzinie" jako pierwsi przedstawili sytuację, o której mówię. To, co pisali o zależności biednych od bogatych i wyzysku, jest wciąż aktualne. A jak mówić o prawach człowieka, kiedy na każdym kroku mamy do czynienia z usankcjonowanym wyzyskiem? Bez równości dla biednych nie ma żadnych praw.
Czy znaczy to, że pomimo dotychczasowych doświadczeń, socjalizm wciąż może być ideą atrakcyjną dla polityków?
W sytuacji, w jakiej współcześnie się znajdujemy, socjalizm jest jedyną nadzieją na zrealizowanie idei równości. Okazuje się bowiem, że społeczeństwo kapitalistyczne nie może prawidłowo funkcjonować. Socjalizm jest jednym z najważniejszych współczesnych wyzwań, a era kapitalizmu dobiega końca, gdyż ten system nigdy nie rozwiąże problemów większości obywateli naszej planety.
Zostawmy na boku politykę, zwłaszcza że wielu polskich czytelników może mieć inne spojrzenie na te sprawy. Porozmawiajmy o książkach. Zaliczany jest pan do najwybitniejszych europejskich pisarzy. Literatura portugalska nie jest jednak dobrze znana. Poza Fernando Pessoą żaden współczesny autor piszący w języku portugalskim nie zdobył międzynarodowej popularności. Dlaczego tak się dzieje? Czy brakuje wybitnych osobowości w literaturze portugalskiej?
Jest ich bardzo wiele. Antonio Antunes, Alice Vieira, Vergilio Ferreira, Antonio Torrado, Lidia Jorge, Mario Soares, wymienianie nazwisk zresztą nie ma tu większego sensu, bo – jak pan wspomniał – pisarze portugalscy nie są dobrze znani poza własnym krajem. Zapewniam jednak, że w naszej literaturze, szczególnie poezji, dzieje się bardzo wiele ciekawych rzeczy.
Czy powodem rzadkich tłumaczeń z portugalskiego jest specyfika tego języka?
Absolutnie nie ma to nic wspólnego z językiem. Pyta mnie pan, dlaczego pisarze portugalscy są mało znani, a ja mogę równie dobrze zapytać, dlaczego pisarze polscy nie są u nas popularni. W moim kraju prawie w ogóle nie ma przekładów z literatury polskiej, a moje książki jednak się w Polsce ukazywały. Język nigdy nie jest przeszkodą, co najwyżej brak dobrych tłumaczy. Oczywiście polski i portugalski nie są tak popularnymi językami jak angielski, hiszpański czy niemiecki.
Wspomniał pan, że polska literatura nie jest zbyt dobrze znana w Portugalii. A czy pan zna jakieś książki polskich autorów?
Wiem, że przetłumaczono na portugalski zaledwie kilka książek, nie mogę wiele powiedzieć o polskich pisarzach.
Może pamięta pan jakieś nazwisko?
Nie, nie przypominam sobie żadnego.
Przed dwoma laty polska poetka Wisława Szymborska dostała literacką Nagrodę Nobla.
Tak. Czytałem kilka jej utworów, ale nie zapamiętałem nazwiska.
A kto był pańskim tegorocznym faworytem do literackiego Nobla?
Nie miałem faworyta.
Dość powszechnie uważano, że to pan był faworytem.
Skoro tak uważano, to pewnie rzeczywiście nim byłem.
Najczęściej komentowane