Brutal Sound Fest 2012 – postludium
Dotarłem o 19. Znów obsuwa, tym razem godzinna. Szczęśliwie wszystko na scenie w ogródku. Akurat jak przyszedłem to ustawiła się Collina. Nie podoba mi się, że ta kapela jako swój „przekaz” wprowadza podziały na my-oni, czyli my czyści hardcore’owcy z misją, a reszta to barany i jabolpunki. Jak się gra na jednej scenie z różnymi zespołami, także takimi które gdzieś mają „przekaz” (jak choćby Werwolf 77, Sedes Mózgu czy Podwórkowi Chuligani), to wypada okazać im trochę szacunku, albo nie uczestniczyć w takich festiwalach. Po Collinie jak zwykle rewelacyjne Eye For An Eye, dynamicznie, mocno i z prawdziwym przekazem podpartym świetnymi tekstami. Tylko dlaczego tak krótko? Tylko dziesięć kawałków, publiczność nie doczekała się ulubionego „Warriors”, to był chyba jedyny w historii Eye For An Eye koncert, na którym nie zagrali swojego hymnu. Chcąc nadrobić straconą godzinę organizatorzy przegięli, zwłaszcza że potem tracono czas koncertowo, choćby gdy przez 40 minut ustawiał się Buzzcocks. Jeden z najlepszych występów tego festiwalu został brutalnie przerwany, bo tak odbieram brak „Warriors”, tak też to odebrała publiczność, skandując przez dziesięć minut pod sceną i wywołując bezradny zespół, któremu odłączono mikrofony. Po Eye For An Eye zagrali The Solds Out z Wilna. Zespół jakich setki na scenie HC/Punk, więc spokojnie można było skrócić ich występ i dać publiczności szansę wykrzyczeć „Warriors – outsiderzy poza systemem”. Grali solidnie, ale też nic to wyjątkowego. Koncert Podwórkowych Chuliganów zakłócał chyba ujarany Reda Haddad (pozdrawiam), Skadyktator, drugi natchniony konferansjer. Podwórkowi grają coraz bardziej ska, ja ska w ogóle nie trawię, więc ta zmiana stylu nie pasuje mi. Kiedyś było bardziej chuligańsko, dobrze, że „Rude boy Janek” nie doczekał się jeszcze nowej ska-wersji. A może to wrażenie prze-ska-kania potęgował Skadyktator, który tworzył jednoosobowy ale donośny chórek. No i Podwórkowi grali chyba dwa razy dłużej niż Eye For An Eye, bisowali, dobrze że bisowali bo na bis był „Rude boy”, ale to nie fair wobec reszty kapel. Grająca po Podwórkowych Schizma to też jakiś dziwny pomysł, zupełnie inny przekaz, zupełnie inna publika, zupełnie inna muzyka. Świetnie im wychodzą te utwory na dwa wokale, powinni tego wprowadzić więcej. Oczywiście schizmowa wersja „Dzieci z brudnej ulicy” powala, najlepszy cover jakiego doczekała się TZN Xenna.
No a potem był jeden z najlepszych koncertów na jakich w ogóle byłem. Rewelacyjne Buzzcocks. Przyznam, że od lat nie słucham tej kapeli, choć kiedyś ich i Magazine słuchałem na okrągło. Potem oddaliłem się ku cięższym klimatom, ale z jaką przyjemnością odświeżyłem sobie Buzzcocksów. Zagrali wszystko, co mieli najlepszego, w tym znakomity set na bis. Wspaniały występ, old punk never die, to są wszystko panowie w podeszłym wieku, a ile radości w ich graniu, ile energii. Peter McNeish i Steve Diggle grają w tej kapeli od samego początku, od 1976 roku, i wciąż mają tak samo chłopięce, melodyjne głosy. Wóda, fajki, narkotyki jakoś ich nie ruszyły za mocno. Dobry materiał genetyczny, zahartowani w ciężkim klimacie Manchesteru. W roli przeszkadzacza Skadyktatora zastąpił chyba również kompletnie ujarany Brylewski, który zakłócał występ Buzzcocksów przyniesionym z domu megafonem. Koledzy organizatorzy, litości – za rok żadnych konferansjerów!
A na koniec stało się coś dziwnego. Koncert Cockney Rejects został przerwany po kilku kawałkach. Organizatorzy jako powód podali, że muzycy za moment mają samolot, ale to była 3. w nocy, jakie samoloty latają o tej porze? Ściema. Fakt, wszystko się opóźniło niemiłosiernie, koncert miał się skończyć o 1.30, wyglądało na to, że się skończy o 3.30, ale cóż z tego? Byłem trzeci raz na Cockneyach i to był ich najlepszy występ jaki widziałem. Zapraszać taką gwiazdę, opłacać jej samoloty, żeby grali przez pół godziny? Playlistę mieli znacznie dłuższą, byli przygotowani na więcej. Ciekawe jak to przyjęli sami muzycy? Stinky, przepraszając za skrócony występ, powiedział, że „Organizatorzy każą nam wypierdalać”. Nawet „Police Car” nie zdążyli zagrać. Nie ładnie. Publiczność była wkurwiona.
Podsumowując jednak, to były wspaniałe trzy dni. Do zobaczenia za rok!
70’s Rules !!!
kurwa jakie to jest proste piekne i zajebiste!
Zagrajcie w Toruniu!
Buzzcocks – no sa niesamowici. Widać było jak działają na publiczność i tą energię którą miała publiczność ono dostawali i coraz bardziej szaleli. Przy „What do I get” odlot był zupełny. Myślę, że oni rzadko mają aż taką publikę szalejącą.
Dla mnie to był szok jak patrzyłem od strony sceny i widziałem ludzi po 16/18 lat, którzy spiewali i to jeden kawałek za drugim. Kurdem ja do Buzzcocksów już lata nie zagladałem, a tu młodzi ludzie, którzy mają tyle innych ciekawych kapel… No ale może lepsza pamięć i znajomość języków w nowym pokoleniu jest.
Teraz posłuchałem tych twoich nagran Buzz z koncertu i jak zamknąlem oczy to mi to lepiej brzmi nize ich wiele koncertowek z lat 70. Niesamowite. A energia Buzzcocksow udzieliła sie Cockneyom, mega nakreceni byli i wymiatali nieziemsko. Tzreci raz ich widze i nawet w Anglii gorzej grali. Tu wariowali. Ale organizatorzy spierdolili na koniec dobry calkiem festiwal i kac zostal…
co do Cockneyów się zgadzam, dali najlepszy koncert jaki ich widziałem i szkoda, że został przerwany
No znajomosc języków to na pewno, ale że tego słuchają, no bo to nie jest taka kapela u nas bardzo oklepana. Byli chyba wczoraj nawet lepsi niż te 12 lat temu w Proximie, choć też byli świetni. Ja Buzzcocks zawsze lubiłęm, choć z płyt to dl…a mnie nieco za łagodne było, no ale na koncertach bomba. Totalnie koncertowy band, goście szczerzy do bólu i kochają co robią. Porównywalni do Vibratorsów w tym może, choć teraz Vib bez Knoxa grea, wiec kiszka.
Co do Cockneyów juz wolę się nie wypowiadac o tej akcji, bo mnie nosi po prostu. Nie wiem co ci organizatorzy we łbach mieli.
Vibrators bez Koxa? Nic nie wiem… To jak to tak? Syn jego gra?
Swoją drogą ciekawe czy UK Subs będzie grało bez Harpera? On jest starszy od mojeo ojca.
Tak już ponoć rok bez tego Knoxa, bo in niby coś tam solo chciał robić, zachciało się ambitnych projektów dziadowi
Ale może już wrócił. No są takie akcje tam Angelic pogrywało bez Mensiego etc. A syn Knoxa kim jest ? Knox i Harper to chyba najstarsze punki som 😉
Harper najstarszy – 1944, za dwa lata 70, no to jest coś. Problem, że za 10 – 15 lat juz nie będziemy chodzić na tzw „legendarne” kapele, bo to już dziady będą kosmiczne.
Harper jest chyba w wieku Jaggera, starszy pan.
no tak pokolenie Beatlesów, Stonesów, gości przeszedł z innej epoki. Rimbaud z Crassa był tylko starszy z 1943, no ale on nie gra od dawna.
Gra okazjonalnie, chyba dwa lata temu grał na Camden i to z Eve. A nie zobaczymy ich za kilka lat bo zdechną… jeśli nas nie przetrzymają…
No właśnie, nie wiedzieć co komu pisane, ja w życiu nie przypuszczałem, że tam będę chodził na koncerty 60 letnich punków, więc w sumie może kiedyś będziemy chodzić na 80 letnich..
kurwa, też nie sądziłem, za PRL do głowy by mi nie przyszło, że poza The Clash i Ramones zobaczę wszystko, czego wówczas słuchałem.
Zresztą teraz są dla punk rocka świetne czasy, bo chyba nigdy nie grało i to w miarę często tyle kapael. W latach 70 wiele kapel jeszcze nie powstało, w 80 wiele starych już się rozpadło, w 90 dramat kompletny. A teraz masz podaż z całego 37 lecia i mozna przebierac co sie chce. Inna sprawa że to czesto tylko wokalista ze starego skladu zostaje…
A w sumie Ramonesow można było dziabnąc w 1994 roku w Pradze, troche od nas ludzi było. Clash moze reaktywuja, jest wokalista i inni muzycy poza Strummerem, to i moga nieźle zagrać. No ramonesi to juz 3 dead, to se ne vrati.
Zresztą kurczę w jedno latao masz w Polsce Exploited, Biafrę, Cockneyów, Buzzcocks, Discharge, Vibrators, Iggy Popa, Adolescents i wiele o których nie pamiętam
i PIL, Anti Flag…
O i PIL, Anti -Flag to tam jakiś nowy wynalazek :), Ale, że cholera Vice Squadu nigdy nie zaproszą to ja nie rozumiem. W Czechach z 500 razy byli
ja akurat jestem fanem Anti Flag i żałuję, że grali na woodstoku, gdzie mi jakoś nie po drodze… A Vice Squad widziałem już cztery razy, to mi nie zależy
Anti Flag powiem szczerze nie znam, ale jakoś nie poznawałem, bo za nowe i z USA
Woodstock – za stary jesteś
Vice Squad można zobaczyć tu i tam, ale dziwi mnie, że ich nie zaprosił nikt. A na Woodstocku nigdy nie byłem, ale mi sie jakims festiwalem dla 15 latkow zawsze wydawałkilka sekund temu · Lubię to!Nie lubię.Maksymilian Wohl Choć tam i Conflict miał kiedyś ponoć grać
Za stary na Woodstok ale nie za stary na Anti Flag, posłuchaj ich, to jest zajebista kapela. Wszystkie płyty są super. Coś jak Subhumans w przekazie, bardziej melodyjne w formie.
no, you tube pod ręką
oni zdaje się w Polsce juz parę razy byli nawet.
No ja jakoś jeszcze ich nie widziałem, a chcę bardzo, zanim zdechnę chcę zobaczyć Anti Flag, Berurier Noir i Tarakany, resztę już widziałem
Berurier Noir gra? No ja mam znacznie więcej do zobaczenia. Przede wszystkim Partisansow, ale przestali grać, no i Pistolsow ominąlem a także Flux, Dirt MOb i inne ze stajni crassowej, co ty zdaje sie miałeś okazję.
A i ten Sham z lin- upem z 1977, ktory sie teraz reaktywował. Bo z tym panem grubszym Sham to bez sensu.
A i Chaos UK z pierwszym wokalem
Okazjonanie gra, nagrali płyte jakieś 2 lata temu. Fluxów widziałem, nie zachywcili, Sex nie przegapiłem, ale tak naprawdę to ze stajni Crass zachwycili mnie Zoundsi.
Ale masz wymagania… to jeszcze Cyanide i Anti Pasti, btw. byłem na Abrasive Wheels – zajebiści byli.
A co. No Anti Pasti ba, pewno. Abrasive Wheels – też bym łyknął – gdzie ich widziałeś ? A też Ejested. Ale najbardziej Partisans !
w Czcehach widziałem, ale na Partisans też poluję od dawna – nie widziałem. Grali ze trzy czy cztery lata temu w Berlinie, znajomi byli, mówili, że porażka, ale warto samemu się przekonać.
Wiesz Partisansi przestali grać. Ten ich reunion był specyficzny bo tam jeden z nic był jakims maklerem w Hong Kongu itd, więc to nie było im tak łatwo grywac. Ale są na you tubie kawałki po reaktywacji z koncertow i wiele bardzo fajnych. W sensie stare kawałki fajnie graja.
no na pewno chciałbym i ich zobaczyć, wspomniany przez ciebie Chaos UK też.
O właśnie Zounds pogrywają w UK, zbyt chyba niszowe na Polskę, skoro na Ignorancie nie było 200 osób
Ten \”zbyt niszowy\” wg Ciebie zespół grał w Polsce równe dwa lata temu: http://forum.hard-core.pl/viewtopic.php?f=4&t=36789&hilit=zounds&start=150
Podobnie np. na gdyńskim DIY Feście grały w ostatnich latach Antisect, Subhumans, Citizen Fish i parę innych klasyków oraz masa nowych, równie dobrych zespołów – La Fraction, The Restarts, Wasted, Sju Svara Ar, Red Herring itd… A The Mob już w najbliższą sobotę w czeskiej Pradze
Nawet nie wiem czy ma syna… Slo to dla mnie jest 2 punków co się liczą – TV Smith i Grzegorz Kmita – Patyczak
Widzę Tv Smith ci ostro podpasował.
TV Smith Rules.
Kurwa takie gowno jak colina powinno byc wyjebane na ksiezyc z taki numer. Zero kurwa szacunku. Gdyby nie te stare punki to bys gnoju gral pewnie teraz jeden z drugim na jakims festynie w jakims pierdolonym zadupiu , bo bys nie mial skad brac wzorcow do nasladowania.
Mocno powiedziane.
Jebać starych dziadów festyniarzy. Collina props.
Stare punki umierać :)!
Nie czaisz koleś o co z tym hasłem chodzi to się lepiej nie wypowiadaj bo wystawiasz się tylko na pośmiewisko. Sam zespół przed wydaniem płyty: „Wyjaśnijmy to zanim trzeba będzie pisać oświadczenia. Szanujemy starszych kolegów i koleżanki, którzy nadal robią sensowne rzeczy i sprawiają, że wszystko to jakoś się toczy. To z reguły osoby mające do siebie dystans i nie oczekujące bicia pokłonów przez młodszych załogantów. Nie męczą buły, nie czekają na pochwały, po prostu robią swoje. Pozdrawiamy serdecznie, cieszymy się poznając takich ludzi.
Natomiast wszystkich żulom, zwykłym łachudrom myślącym, że coś jeszcze ugrają na haśle „legenda punk rocka” życzymy źle. Najlepiej będzie jak pospadacie na wasze puste łby z kilkumetrowej woodstockowej sceny schylając się po drobne. Nikogo nie obchodzi, że Dupacja z Pierdziszewa o mało nie wystąpiła w Jarocinie w 1987. Nagrali dwa kawałki? Nie da się tego słuchać. Łysy z ich załogi zajebał buty Zbychowi z Wąbrzeźna? Po-ry-wa-ją-ce. Tylko się reaktywować. Może ktoś to łyknie, prawda?”.
Chyba się nieco zapędziłeś w ocenie tej ekipy.
Ale załoga sama jest sobie winna, za mocno eksponują podziały, po co? Lepiej jest jak każdy mówi swoje i nie komentuje innych z tej samej sceny, zwłaszcza jak się gra na jednym festiwalu. Mnie to razi, bo jest w tym zadzieranie nosa. Nawet jeśli mają rację, to można mówić to samo bez takiego kontrapunktu. Przecież w gruncie rzeczy Eye For An Eye ma ten sam przekaz, a jednak robią to subtelnie (choć dobitnie). Poza tym uważam, że niezależnie od różnic powinniśmy starać się być jedną sceną. Podziały wprowadzają agresję, a tego mamy chyba wszyscy dość.
2:35 – jedną biedną dziewczynkę przełożyli przez barierki i już 2 karków biegnie (to były juwenalia, czy BRUTAL?!), bawiło się mało osób, mimo tego, że grali zajebiście, wyłączenie im mikrofonów było żenujące i tylko efae zostało potraktowane w ten sposób.. brak mi słów
Całkowicie się zgadzam