Bardziej martwi mnie przyszłość fabuły
Grzegorz Tomasz Albecki na łamach serwisu Ksiazka-Online.pl, "Książki (nie) tylko z górnej półki", zamieścił 15 października 2012 roku rozmowę z Łukaszem Gołębiewskim zatytułowaną "Bardziej martwi mnie przyszłość fabuły".
Gdzie jest czytelnik? Znalazł go Pan w świecie, w którym króluje super-sprzątaczka wraz z Polską pełną talentów?
– Czytelnictwo mediów papierowych spada. Rynek gazet pogrążony jest w kryzysie, z którego już się nie podźwignie, nie tylko dlatego, że czytelnik ma wiele innych atrakcyjnych źródeł informacji, ale też dlatego, że budżety reklamowe lokowane są coraz częściej w kampaniach Google czy w mediach społecznościowych. Książka jeszcze się trzyma, choć w 2011 roku wartość sprzedaży spadła o 8 proc., i to pomimo wzrostu cen. Ten rok też będzie zły, też przyniesie spadek. Pomysłów biznesowych na to, jak zrównoważyć utracone przychody brak, no bo – dla przykładu – jak ma konkurować papierowa encyklopedia z bezpłatną Wikipedią? Ale oczywiście w tym wszystkim najistotniejsze jest pytanie o czytelnika. Wyraźnie widzimy, że pomału przenosi się on w kierunku cyfrowych treści. Cyfrowe czy analogowe, złożone są jednak z liter, analfabetyzm nam zatem nie grozi. Bardziej martwię się o profesjonalnie przygotowane treści – mediów nie stać na zatrudnianie dobrych dziennikarzy, że o korespondentach nie wspomnę, a wydawnictw książkowych nie stać na dobrych redaktorów i korektorów. Jakość treści stale się degraduje. No i kolejna ważna kwestia – czytanie na ekranie nie jest tym samym, czym czytanie na papierze. To inna forma skupienia, inna forma aktywności, a coraz częściej także inny sposób przygotowania treści. Dlatego bardziej martwi mnie przyszłość fabuły, niż samego czytelnictwa.
Czy możemy już mówić o końcu książki tradycyjnej i przyzwyczajać się do książki elektronicznej?
– Moim zdaniem zdecydowanie tak. Jest kwestią najpóźniej roku, gdy każdy będzie miał w kieszeni tablet, tak jak każdy ma dziś telefon komórkowy – za złotówkę. Mając w rękach wygodne urządzenie do odczytu, będziemy z niego korzystać na wiele sposobów, badania przeprowadzone w USA pokazują, że użytkownicy tabletów bardzo chętnie używają ich do czytania książek, oczywiście jeszcze chętniej do czytania prasy. Według badań jakie przeprowadziła firma eMarketer już teraz 58 proc. Amerykanów, którzy używają tabletów, płaci za ściągane e-booki.
Jak ocenia Pan działania wydawnictw, które mają promować książki i czytanie? Czy jednak w pogoni za sprzedażą nie zgubiła się idea znalezienia czytelnika?
– Bez czytelnika nie ma sprzedaży, nie ma bestsellerów. Wydawcy mają tego świadomość. Pozostają jednak dwie nierozwiązane kwestie. Pierwsza, to dystrybucja. Jest ona obecnie zbyt kosztowna (ok. połowa ceny książki to marża dystrybutora), a promocja w miejscu sprzedaży – najbardziej skuteczna – to już jest koszt ponad możliwości większości książek. Po drugie, rynek pogrążony jest od dwóch lat w kryzysie. Nie tylko spadają przychody, wydłuża się okres oczekiwania na należności od sprzedawców, spadają zamówienia z księgarń, szczególnie z Empiku, w rezultacie ukazuje się mniej nowości, a co najgorsze – bezlitośnie cięte są budżety promocyjne. A bez promocji książka z trudem przebija się w gąszczu innych atrakcyjnych informacji. Pamiętajmy, że konkuruje nie tylko z innymi książkami, ale też z: internetem, grami komputerowymi, telewizją, kinem, muzyką etc.
Pisze Pan w „Gdzie jest czytelnik” o problemie konsumowania dóbr kultury za darmo? Jak walczyć z tym zjawiskiem? Czy w ogóle walczyć?
– Walczyć się nie da. Odbiorca chce mieć treści za darmo, bo to co cyfrowe jest łatwe do powielenia i dalszej dystrybucji. Walka z odbiorcą w ogóle nie ma sensu. Karanie, czy nazywanie „złodziejami” ludzi, którzy ściągają z sieci muzykę, filmy czy książki, to droga do nikąd. Przekonali się o tym boleśnie producenci muzyki. To lekcja, która wydawcom powinna dawać do myślenia. Zamiast zatem walczyć, lepiej zaoferować taki system, który usatysfakcjonuje obydwie strony. Ten system, to abonament. Tak działają telewizje cyfrowe. Oglądamy „Animal Planet” w ramach opłaty za telewizję kablową i nie zastanawiamy się, ile nas kosztuje godzina programu. Zarówno wydawcy, jak i autorzy, jak i dostawcy usług mobilnych (firmy telekomunikacyjne), jak i dostawcy kabla (providerzy internetu) będą zainteresowani w takich usługach – wszyscy rozpaczliwie szukają nowych źródeł przychodów i skutecznej walki z „piractwem”. Stała miesięczna opłata może otwierać dostęp do nieograniczonych zasobów treści – w pełni legalnie, „pirackie” zniknie. Opłata doliczana np. do usług mobilnych. Są też inne możliwe rozwiązania, jak np. opłaty na rzecz organizacji zbiorowego zarządzania, ale pomysł z abonamentem najbardziej mi się podoba.
A może czytelnik jest w bibliotece? Kryzys wysłał go tam bo książki drożeją, a on stracił pracę i wypełnia swój wolny czas czytaniem?
– Rola bibliotek też się zmienia, w coraz mniejszym stopniu jest to miejsce wypożyczania i gromadzenia księgozbiorów. Im więcej książek będzie dostępnych w sieci, im łatwiejszy będzie do nich dostęp, tym rzadziej będziemy korzystać z tradycyjnych zbiorów bibliotecznych. Ale przytoczę – trochę obszernie – bardzo ciekawe wyniki badań, które są dobrą wskazówką dla przyszłości bibliotek. Otóż dziś z bibliotek publicznych korzysta jedna trzecia mieszkańców małych miejscowości – wynika z raportu „Po co Polakom biblioteki?”, przygotowanego po trzech latach realizacji Programu Rozwoju Bibliotek przez Pracownię Badań i Innowacji Społecznych „Stocznia”. Ludzie przychodzą tam nie tylko po książki – w bibliotekach spędzają wolny czas, szukają potrzebnych informacji. Dla niemal 200 tys. osób to jedyne miejsce, gdzie mogą skorzystać z internetu. Dla młodych ludzi biblioteka to przede wszystkim miejsce spotkań i spędzania wolnego czasu. Oglądają tu filmy, dyskutują o książkach, grają na komputerze, mogą wziąć udział w warsztacie fotograficznym czy kółku teatralnym. Książki i internet pomagają im też w nauce. Blisko 700 tys. dorosłych osób załatwia w bibliotekach codzienne sprawy. Przychodzą tu, żeby zapłacić przez internet rachunki, sprawdzić rozkład jazdy autobusów, dowiedzieć się, w jakich godzinach przyjmuje lekarz. Biblioteka pomaga im także w poszukiwaniu pracy. 100 tys. mieszkańców małych miejscowości wykorzystuje komputery w bibliotekach do pisania życiorysów, listów motywacyjnych lub do kontaktowania się z pracodawcami. Internet ułatwia im również kontakt z rodziną i znajomymi. Badanie zostało przeprowadzone w 3327 placówkach bibliotecznych objętych Programem Rozwoju Bibliotek.
Z czego wynika fenomen iPada, który przebija inne – klasyczne czytniki książek elektronicznych?
– Z ładnego opakowania, dobrej promocji i z tego, że byli pierwsi na rynku. Apple jest mistrzem designu, tworzy piękne gadżety, pod tym względem są niedoścignieni. I tyle. Może jeszcze dodać należy bogaty wybór aplikacji, ale Google Play nie pozostaje daleko w tyle. Sam korzystam z Samsunga Galaxy z systemem Android. Nie podoba mi się zamknięta architektura produktów Apple. Czekam, kiedy wreszcie Google da polskim użytkownikom dostęp do zasobów e-booków w Google Books.
Czytając o zmianach, jakie zachodzą na rynku książki ważne jest pytanie, czy w najbliższej przyszłości dzieci będą rodzić się z genem ISBN?
– Tego nie wiem. Chciałbym. Rolą rodziców, nauczycieli, wydawców, bibliotekarzy, księgarzy, dziennikarzy, krytyków literackich, pisarzy i wszystkich, którym leży na sercu przyszłość może nie samej książki, ale fabuły, jest zaszczepiać ten gen. Ale czy się uda? Nie jestem tego wcale pewien.
Najczęściej komentowane